sobota, 30 czerwca 2012

Lee Carroll "Strażniczka"

W przeszłości Letnia Kraina z zamieszkującymi ją żywiołakami i świat ludzi, egzystowały obok siebie w pokoju, mimo że relacje pomiędzy nimi były ograniczone.  Stopniowo jednak eteryczne stworzenia w kontakcie z człowiekiem uzyskały cielesność, byli też tacy, którzy pokochali ludzi do tego stopnia, że chcieli się do nich upodobnić. Wraz z zarysami sylwetki pojawiły się jednak uczucia, emocje i żądze – głód, pragnienie, pożądanie, miłość, a nawet ból. To właśnie on sprawił, że wodzowie podjęli decyzje o separacji obu światów. Jednak część żywiołków pokochała cierpienie i zadawanie bólu, bowiem dzięki temu czuli, że żyją. Stali się demonami, istotami tak przerażającymi, że przedstawiciele Letniej Krainy musieli powołać cztery strażniczki, które miały strzec ludzi i pilnować potworów, po jednej na każdy żywioł. Ich obecność rozsierdziła jednak demony, a w wyniku wojny, zginęła jedna ze strażniczek, Maeve.
Jej pogrążona w żałobie siostra  odwróciła się od człowieka, konieczne było zatem jej uwięzienie w jeziorze leżącym pomiędzy dwoma światami. Mieszka tam do dziś, a jej serce z każdym dniem staje się coraz zimniejsze. Karmi się ona radością, nadzieją tych, którzy przychodzą do niej prosząc o przysługę, a spełnione przez nią życzenia w rezultacie przynoszą każdemu cierpienie. Tak właśnie było z arystokratą Willem Hughesem, który zwrócił się do istoty z jeziora z prośbą o nieśmiertelność. Teraz, żyjąc jako wampir, przeklina dzień w którym zaprzedał swoją duszę w zamian za życie wieczne szczególnie, że spotkał na swej drodze i pokochał potomkinię jeden ze strażniczek, projektantkę biżuterii Garet James.
W meandry tego skazanego na porażkę związku wprowadzają nas: Carol Goodman – autorka popularnych kryminałów – i jej mąż Lee Slonimsky. Tworząc pod pseudonimem Lee Caroll, oddają w nasze ręce drugą już (po „Królestwie czarnego łabędzia”) część niezwykłej serii z gatunku Urban fantasy – opowieści z pogranicza „Czarnoksiężnika z Oz” i „Boskiej Komedii” Dantego. Historia zauroczy wszystkich wielbicieli opowieści o magii, wampirach, gnomach czy jednorożcach, zaś zdumiewająco wysoka jakość tekstu wytrąci argument tym, którzy do wartości tego typu pozycji podchodzą sceptycznie.
Garet, należąca do długiej linii kobiet, które przysięgły chronić świat przed złymi mocami (w tym wampirami) wyrusza śladem Willa, który poprzysiągł zrobić wszystko, by odzyskać ludzka postać. Zdecydował się zatem odnaleźć magiczną Letnia Krainę i zaczarowane jezioro, zaś wiele miesięcy później poszukiwania rozpoczyna także dziewczyna. Za sprawą tajemniczej przesyłki – obrazu przedstawiającego kościół Saint–Julien–Le–Pauvre w Dzielnicy Łacińskiej w Paryżu Garet obiera Francję jako początkowy etap swojej podroży. Spotyka tam wiele magicznych postaci: starożytnego botanika Jeana Robina, zaklętego w najstarsze drzewo Robinii pseudoacacii, ogrodowego gnoma, monsieur Lutina pod labiryntem w Jardin des Plantes, a także Sylwiannę, królową drzewnych duszków mieszkającą w Ogrodach Luksemburskich. Wszystkie te magiczne postacie udzielą jej wskazówek, które przybliżą Garet do ukochanego, ale też do niebezpieczeństwa. Jej szlak jest bowiem szlakiem śmierci, a w ślad za nią podąża ktoś (lub coś), kto również pragnie poznać tajemnice Letniej Krainy…
„Strażniczka” Lee Caroll to fascynujące spotkanie z magią w jej najlepszej, ale też najbardziej niebezpiecznej postaci. Akcja książki wciąga nas bez reszty, a z każdą stroną łudzimy się, że znamy rozwiązanie  zagadki i sekrety, które kryje kraina żywiołaków. Przenosimy się również w przeszłość, by Will mógł opowiedzieć nam swoją historię, a także, by mogła ona zatoczyć koło i  wampir spotkał się z tym, który odebrał mu człowieczeństwo. Wyjątkowo spektakularny, wieloznaczny koniec, pozostawia pole dla naszej pobudzonej wyobraźni, powala też mieć nadzieje na ponowne spotkanie z Willem. Tylko, czy na pewno z nim?

Lee Carroll "Strażniczka", Prószyński i S-ka, 2012 r.
Recenzja znajduje się także na stronach wortalu literackiego Granice.pl








wtorek, 12 czerwca 2012

Gail Carriger "Bezwzględna"

Jeśli kiedykolwiek pomyślałeś, że kobieta w ciąży powinna być uosobieniem cnót anielskich i oazą spokoju, a dni wypełniać kompletowaniem wyprawki dla dziecka to oznacza, że nigdy nie spotkałeś Lady Alexi Maccon vel Wystrzałowej Parasolki. Oczywiście wszyscy fani bohaterki Gail Carriger doskonale wiedzą, że z bezduszną się nie zaczyna, bowiem nawet brzemienna stanowi śmiertelne zagrożenie dla wszystkich, którzy ośmielają się postępować wbrew jej woli, a co gorsza, knuć potworne spiski.
„Bezwzględna” to czwarty tom „parasolkowej serii” wydanej przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka, i choć najsłabszy, to jednak dostarczy nam nie lada wrażeń i zdecydowanie poprawi humor. O ile oczywiście przeżyjemy spotkanie z lady Maccon, która nawet sama o sobie mówi, że jest „bezduszna i fakt, niezbyt ckliwa”. Nazywana jest też Nadludzką, a jej cechą charakterystyczną (oprócz wybuchowego temperamentu) jest brak duszy.
Pozostając w burzliwym (i namiętnym) związku z wilkołakiem naraża siebie i dziecko. Jedynym ratunkiem jest plan adopcji noworodka przez lorda Akeldama - dopiero wówczas królowa westminsterskiego ula zostawi ją w pokoju. Zanim to jednak nastąpi Alexia, niczym nadnaturalna Irene Adler, będzie musiała rozwiązać prawdziwą zagadkę kryminalną.  Od widmowego posłannika (czyli ducha) dowiedziała się bowiem, że planowany jest zamach na królową. Alexia zrobi wszystko, by uratować królową Wiktorię szczególnie, że próba zabójstwa może mieć związek z przeszłością, za sprawą szkockiej watahy z 1853r. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania ciała ducha, który dostarczył ostrzeżenie, ale (co dziwne) w aktach BUR-u nie ma żadnej informacji o tej zjawie.
Alexia, ze swoimi coraz większymi rozmiarami i coraz gorszym humorem kolebie się ulicami Londynu, odwiedzi nawet Woolsey, ale wszystkie tropy wydają się być błędne (włącznie z osobą potencjalnej ofiary). Całe szczęście, że zawsze „pod ręką” jest herbata (a nawet całe morze herbaty) i słynna parasolka w której nie tylko można ukryć różne rzeczy, takie jak trucizny pewnej kucharki związanej z Zakonem Mężnej Ośmiornicy, ale i obezwładnić wrogów. W porównaniu do poprzednich tomów w „Bezwzględnej” zdecydowanie rzadziej mamy do czynienia z intrygującymi wynalazkami, ale i tak, oprócz wymienionego technologicznego cuda w postaci parasolki, znajdziemy tu zawór krystaliczny do transmisji elektrycznej czy harmoniczny dysruptor rezonansu dźwiękowego. Atakować zaś będą tajemnicze i mordercze jeżozwierze oraz bezwzględny oktomaton.
Na domiar złego siostra Alexi, Felicity postanawia wstąpić do ruchu wyzwolenia kobiet, czyli do sufrażystek, bezwstydnie flirtuje też z majorem Channingiem Channingiem z Channingów chesterfieldskich, który jest… wilkołakiem. Całe szczęście, że w trudnej sytuacji zawsze może liczyć na swojego męża, a także lorda Akeldama, Biffy`ego (który wciąż ma problem z tożsamością) oraz Ivy, która jako „Czepek z Falbaną”, pełnoprawna członkini dwuosobowej organizacji „Protektorat Parasola”, wyruszy do Szkocji, by tam w zastępstwie Alexi, odwiedzić poprzednią watahę Conalla i dowiedzieć się wszystkiego na temat zamachu sprzed lat.
„Bezwzględną” Gail Carriger można z czystym sumieniem nazwać brawurowo napisanym, nadnaturalnym kryminałem skrzącym się dowcipem, choć z pewnością nie każdemu przypadnie on do gustu. Sporą trudność, dla rozpoczynających lekturę cyklu właśnie od czwartego tomu może sprawić odnalezienie się w świecie pełnym wampirów, wilkołaków czy bezdusznych. No, chyba, że wypowie słowa przysięgi „W imię mody ojczyznę dziś chronię. Słabszych własną turniurą osłonię. Prawdę będę tropić szalenie. I przysięgam zachować milczenie”, a wówczas wszystko stanie się jasne.


Recenzja znajduje się takze na stronach wortalu literackiego Granice.pl

Gail Carriger "Bezwzględna", Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2012