niedziela, 29 lipca 2012

Frank E. Peretti "Synowie buntu"


Indoktrynacja, pełne zniewolenie społeczeństwa i manipulowanie opinią publiczną są niezwykle łatwe kiedy praca nad zmianą świadomości odbywa się u podstaw, najlepiej już w szkolnej ławie. Nic zatem dziwnego, że pewne grupy dążą do zmiany, poprzez kontrolowaną przez państwo publiczną edukację. Przeszkodą na drodze do sukcesu są jednak chrześcijanie, którzy wychowują i szkolą dwoje dzieci według biblijnych wierzeń i dla których Jezus jest źródłem nadziei i pocieszenia. Dlatego też tak istotne stało się znalezienie precedensu legislacyjnego i prawnego, który mógłby zmienić system nauczania i znieść naukę religii w szkołach. Dopiero wówczas możliwa będzie całkowita kontrola i kształtowanie umysłów młodego pokolenia. Narzędziem walki miał być proces przeciwko Akademii Dobrego Pasterza w Bacon’s Corner.
To właśnie w niepozornym rolniczym miasteczku na dalekiej prowincji ma miejsce kolejne starcie dobra ze złem. Ci którzy czytali „Władców ciemności” doskonale wiedzą, że demony wyjątkowo gustują w takich małych miejscowościach, gdzie duchowa mafia szybko może przejąć władze nad mieszkańcami. Tym razem Frank E. Peretti przeniósł akcję z Ashton do Bacon’s Corner, a „Synowie Buntu”, choć nawiązują tematyką do poprzedniej części, równie dobrze mogą stanowić niezależną powieść. Autorowi po raz kolejny udało się uniknąć banału, a lawirując pomiędzy wątkami sensacyjnymi i fantastycznymi, stworzył dzieło traktujące o dwóch światach, zarówno tym rzeczywistym, zamieszkanym przez ludzi, jak i niematerialnym, w którym walczą od wieków tocząc ze sobą dwie siły - Aniołowie Zastępu prowadzeni przez Tala, którego „siła ma źródło nie w mieczu, ale w świętych Bożych” oraz siły ciemności, którymi włada Ba-al za pośrednictwem Niszczyciela. Tym razem intryga świata zła jest bardziej przemyślana, zaś pretekstem do rozpoczęcia walki jest wydarzenie, które miało miejsce w szkole chrześcijańskiej, w klasie Toma Harrisa. Wyprowadzenie siłą jednej z dziewczynek i próby wypędzenia z niej demona stały się powodem wystąpienia z pozwem przeciw placówce, oskarżając ją o skandaliczne praktyki religijne wobec dzieci, fizyczne znęcanie się i nadmierną indoktrynację religijną oraz dręczenie, a także przeciwko nauczycielowi, któremu w efekcie odebrano dzieci.
Sprawa jest o tyle problematyczna, że za oskarżeniem stoi Amerykańskie Stowarzyszenie Swobód Obywatelskich ASSO, zrzeszające prawników, o idealistycznym nastawieniu, których motywacja jednak ma ostro antychrześcijański charakter. Co jednak łączy ASSO z Ośrodkiem Studiów nad Edukacją „Omega”, propagującym ideę światowego pokoju i jedności, zjednoczenie z rytmami natury i odwieczną ekspansją wszechświata?
Kim jest niejaka Sally, której samobójstwo zostało upozorowanie podczas gdy ona sama salwując się ucieczką, trafia na trop Bractwa Królewskiego i Świętego Zakonu Narodu? Jaki udział ma ta kobieta w przemianie osobowości Amber i wstąpieniu w nią demona Amethyst? Pytania pojawiają się z każdą stroną lektury, zaś potężna objętość powieści (600 stron) to wciągająca (choć znacznie mniej, niż „Władcy ciemności”) lektura. Przyznaje, że momentami byłam już zmęczona kolejnymi intrygami demonów i ich ofiarami, choć sam pomysł oraz kunszt autora są bez zarzutu.
W „Synach buntu” to modlitwa stanowi remedium na całe zło i mur obronny przed zakusami sił ciemności na niewinne dusze. Czy jednak zrzeszonych wokół kościoła Dobrego Pasterza jest wystarczająco wielu, by i tym razem dobro zwyciężyło? Przekonajcie się sami, o ile macie wystarczającą odwagę, by stanąć oko w oko z żółtymi ślepiami Ba-ala.

Frank E. Peretti "Synowie buntu", Vocatio, 2012 r.

Recenzja została umieszczona również na stronach wortalu literackiego Granice.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz