Tytuł: Przędza
Autor: Gennifer Albin
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Kiedy
powiem „idealny świat” o czym pomyślisz? O organach władzy, które podejmują
wybory służące rzekomo wielu ludziom? O stałym dostępie do pożywienia
dostarczanego przez specjalne organizacje? O kontroli pogody, dzięki czemu ludzi
omijają problemy związane z klęskami żywiołowymi? A może o technologii łat
odnowy, dzięki której można leczyć większość poważnych chorób i o możliwości
zapewnienia ludziom godnego odejścia, eufemistycznie zwanego „łagodzeniem
brzemion starych wieków”?
Świat
ten, choć pozbawiony wszelkich trosk, usuwanych z horyzontu obywateli ma jednak
pewną wadę, którą jest nieświadomość. Nieświadomość tego, że rzeczywistość jest
wyłącznie iluzja. Nieświadomość tego, że życie każdej jednostki – od chwili
narodzin, aż do śmierci – jest dokładnie zaplanowane, a wszelkie odstępstwa od
normy, natychmiast „spruwane”. Wreszcie, nieświadomość tego, że wolność
obywatela jest ułudą, a wyróżnienie –
największą karą.
Zanim
jednak zrozumiemy, jak bardzo ograniczające i fałszywe mogą być ideały,
zagłębimy się w fantastyczną powieść autorstwa Gennifer Albin, opublikowaną
nakładem Wydawnictwa Literackiego. „Przędza” to pozycja, która oplata nas swoja
fabułą niczym świetlista nicią przeznaczenia, wciągając w wir wydarzeń tak
nieprawdopodobnych, a jednak niepokojąco realnych, że nie sposób oderwać się od
lektury. Nie sposób też nie zatęsknić za kolejną częścią cyklu, bowiem autorka
przygotowała dla nas prawdziwą wyprawę w świat Arrasu, zaś zadania stojące
przed nami (i przed bohaterami powieści) są zdecydowanie zbyt poważne i niebezpieczne,
żeby uchwycić je w ramy tylko jednego tomu. Nie dajcie sobie wmówić, że jest to
powieść dla młodzieży, jestem bowiem przekonana, że urok tkanej przez autorkę
historii przyciągnie do książki wszystkich miłośników powieści science fiction,
choć nie tylko – wszak świat kontrolowany przez Gildię, sprawującą władzę
absolutną, boleśnie przypomina „Rok 1984” Orwella.
Autorka
przedstawia nam szesnastoletnią Adelice Lewys, urodzoną w Romenie, w Sektorze
Zachodnim. Spotykamy ją w szczególnym dla niej momencie – otóż szesnasty rok życia
oznacza dla dziewcząt czas niezwykłego sprawdzianu, mającego na celu odkrycie
daru. „Nikt nie wie, dlaczego niektóre dziewczyny mają dar, a inne nie. Rzecz
jasna, istnieją pewne teorie. Że dziedziczy się go w genach. Albo że dziewczyny
o otwartych umysłach nieustannie wiedzą wokół siebie sploty życia. Niektórzy
twierdzą nawet, że dar trafia się wyłącznie ludziom o czystych sercach. Ja tam
wiem swoje. To nie żaden dar, tylko klątwa” – pisze autorka, zaś w przypadku
Adelice słowa te są niezwykle prawdziwe. Jej umiejętność tkania splotów, nawet
bez pomocy krosna, zwraca uwagę nauczycieli mimo iż dziewczyna za wszelką cenę
stara się ukryć swój talent. Jej rodzice doskonale zdawali sobie sprawę co
oznacza powołanie w szeregi Kądzielniczek i jakie konsekwencje są z tym
związane. Dlatego też, chcąc za wszelką cenę chronić córkę, od lat uczyli ją
ukrywać swoje umiejętności. Za zdradę zapłacili najwyższą cenę, zaś Adelice
została siłą przymuszona do szkolenia.
Kądzielniczki
pełnią w strukturach Arrasu bardzo ważną rolę – utrwalają i upiększają tkaninę z której
składa się świat. Doświadczone pracownice używają Przędzy, która stanowi formę
manipulacji wzbogacającej rzeczywistość i gwarantującej funkcjonującym
metropoliom przetrwanie, a nawet rozwój. Nad procesem tkania nadzór sprawuje
Gildia Dwunastu, zaś ambasadorem jest Cormac Patton (zwany pierwszym przystojniakiem
Strumienia), w rzeczywistości próżny, ale i bezwzględny mężczyzna, który
zarówno dla władzy, jak i dla przyjemności, nie cofnie się przed niczym. Adelice
szybko zwraca jego uwagę, nie tylko swoją niezwykłą urodą, podkreśloną jeszcze oryginalnym
kolorem włosów, ale i wyjątkowymi zdolnościami. Ona jedna ze wszystkich
powołanych do służby dziewcząt ma szansę objąć najwyższe stanowisko zostając
Prządką i osiągając tym samym najwyższy stopień wtajemniczenia.
Tyle
tylko, że Adelice daleka jest od spełnienia standardów Gildii jeśli chodzi o
zachowanie – dziewczyna przoduje w niesubordynacji, zaś jej ciekawość świata i
analityczny umysł szybko ściągają kłopoty. Przyszła Prządka odkrywa bowiem
straszliwą prawdę o funkcjonowaniu istniejącej rzeczywistością, a właściwie jej
… iluzji. Prawdziwe są jednak praktyki, dzięki którym władzy udaje się utrzymać
tajemnicę oraz kontrowersyjne metody zarządzania – od przemapowania umysłów
począwszy po kontrolę urodzin czy śmierci. Skoro ludzie są zaledwie splotami na
tkaninie świata to nie ma nic prostszego, żeby eliminować „słabe ogniwa”
tworząc społeczeństwo idealnych obywateli, ślepo podporządkowanych organom
władzy.
Całe
szczęście, że są jeszcze takie osoby, jak Adelice, Erik – asystent szkolnej instruktorki, czy buńczuczny
kamerdyner Josten. Czy jednak są oni na tyle silni by stawić czoło Gildii? Czy
bunt, który rodzi się na obrzeżach Arrasu, właśnie dotarł do pałacu zajmowanego
przez Zakon? Czy Adelice odnajdzie swoją siostrę, której życie zostało
wplecione w inną nić? Alternatywą dla buntu i ucieczki jest czyszczenie umysłu
i ślub z Pattonem, co może stanowić nie lada motywację. Tylko, czy wystarczającą?
„Przędzę”
Gennifer Albin śmiało można nazwać odkryciem bieżącego roku i gotowym
scenariuszem na film. Klimat książki zbliżony jest do „Igrzysk śmierci” Suzanne
Collins tyle tylko, że zamiast państwa Panem mamy Arras, zamiast Kapitolu
– Gildię,
zaś igrzyska zastępują egzaminy na Kądzielniczki i późniejsze szkolenia. Albin
stworzyła przerażający świat powstały na gruzach Ziemi, zapełniając go
kontrolowanymi na każdym kroku obywatelami oraz bohaterami obdarzonymi
niezwykłymi cechami charakteru i temperamentem. To sprawia, że z niecierpliwością
nie przystojącą Kądzielniczce oczekiwać będę na kolejny tom powieści, nucąc tylko
cichutko „(…) U Prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki/ przędą sobie, przędą
jedwabne niteczki (…)”mając nadzieję, że Gildia mnie nie obserwuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz