czwartek, 15 grudnia 2011

Maggie Stiefvater „Ballada. Taniec mrocznych elfów”

Leanan Sidhe to określenie kobiety elfa lub feja, charakteryzującej się niezwykłą urodą, którą wykorzystuje do uwodzenia obdarzonych muzycznym lub literackim talentem mężczyzn. W zamian za natchnienie, które Leanan Sidhe ofiarowuje artystom, czerpie od nich siły witalne, aż do chwili, kiedy wycieńczony kochanek umiera. Czy jednak są one w stanie kogoś pokochać, czy też ten niezwykły związek ma czysto pasożytniczy charakter?
Możemy się o tym przekonać dzięki Nuali, jednej z bohaterek książki Maggie Stiefvater „Ballada. Taniec mrocznych elfów”, będącej właśnie Leanan Sidhe dla Jamesa. Historia z gatunku paranormal fantasy stanowi kontynuację powieści „Lament. Intryga Królowej Elfów”, tym razem jednak na pierwszym planie mamy nie Dee, ale jej byłego przyjaciela.
Piszę byłego, bowiem od momentu poznania tajemniczego Luke’a, ta młoda harfistka nie może myśleć o niczym innym jak tylko o chłopaku, który przyszedł jej z pomocą w trakcie jednego z występów muzycznych. Oczywiście o niczym innym, za wyjątkiem fejów, elfów i innych mieszkańców Faerii- magicznej krainy. Mimo, że wszystkie te istoty nie powinny znajdować się w szkole gdzie niewidzialna żelazna konstrukcja budynków miała za zadanie  uczynić z niej strefę niedostępną dla nieziemskich istot, to są ich dziesiątki - od pięknych dworzan po niskie, paskudne gobliny. Na dodatek ktoś czyha na ich życie, mordując je po kolei w przemyślany sposób.
Nuali, elfiemu wampirowi energetycznemu nie grozi tajemniczy zabójca, ale… miłość. Istota na swą kolejną ofiarę wybrała Jamesa. „Będziesz największym dudziarzem wszechczasów”- obiecuje muzykowi, ale ten, wierząc we własny talent woli, by nie rodził się on za sprawą czarów, ale talentu. Wielbiąca muzykę Nuala jest zaintrygowana chłopcem, a obserwując go, wsłuchując się w dźwięki jakie wydobywa z instrumentu, zaczyna się zakochiwać. Świadomie rezygnuje z czerpania sił od Jamesa, a to oznacza dla niej powolną śmierć. Jak widać nawet pasożyt może mieć uczucia, a autorka sprytnie prowadząc akcję, sprawia, że targają nami skrajne emocje. Mamy bowiem Nualę owładniętą swoją samotnością, niezdolną do wydobycia z instrumentów jakiegokolwiek dźwięku i upajającego się grą Jamesa.  Jednak, ta  sama istota sprowadziła już śmierć, na wielu skuszonych perspektywą rozwoju talentu i niezwykłą urodą ziemskiego ciała istoty mężczyzn.
Również James będzie musiał wybrać bowiem zbliża się Halloween, kiedy zaczną płonąć ognie, stosy ofiarne. Mąż królowej Elfów, śmiertelnik, który ma zostać królem, czeka zaś na koronację i moment, kiedy będzie władał magią…
„Ballada. Taniec mrocznych elfów” to książka znacznie różniąca się od setek innych, poświęconych istotom z innego świata. Nie ma tu wilkołaków i wampirów wypijających krew, mamy za to Leanan Sidhe, wampira energetycznego, który pochłania myśli Jamesa. Wyjątkowy jest też brak typowej dla tego typu literatury naiwnej miłości nastolatków, która została tu zastąpiona związkiem trudnym, wyniszczającym, zmuszającym do kontrowersyjnych wyborów. Mimo, iż ta niezwykła baśń, przypominająca irlandzki mit nie porwała mnie i nie przekonała do siebie to warto spojrzeć na miłość oczyma nie tylko nastoletniego Jamesa, ale i eterycznej Nuali. Mam tylko nadzieję, że kolejne książki Maggie Stiefvater będą miały w sobie więcej mistycyzmu, a panujący w nich klimat magii, będzie bardziej namacalny.
Recenzja znajduje się także na stronie wortalu literackiego Granice.pl
Maggie Stiefvater „Ballada. Taniec mrocznych elfów”, Illuminatio, 2011r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz